Rozdział 2



Gwałtownie podnoszę się z łóżka, wyrwana ze snu przez dziwne odgłosy. Patrzę na zegarek i cicho wzdycham. Jest po drugiej, a ja na dziewiątą mam pierwszy wykład. Przecieram dłońmi zmęczone oczy i podchodzę do drzwi, aby lepiej słyszeć hałas. Patrzę przez wizjer i dostrzegam dwójkę kłócących się mężczyzn. Jednym z nich jest mój sąsiad, czyli człowiek, z którym nie miałam zbyt przyjemnego powitania. Stoją przed jego mieszkaniem; dosłownie niecałe trzy metry od moich drzwi. Mała lampka na korytarzu nie pozwala mi na zobaczenie czegokolwiek więcej, niż zarysów ich twarzy oraz postury. Mimo wszystko, nie wyglądają niebezpiecznie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Zbieram się na odwagę i przekręcam klucz w zamku, po czym wychodzę na zewnątrz. Mężczyźni niemal natychmiast zamilkli oraz spojrzeli się w moją stronę. Poczułam się niekomfortowo i niepewnie w swojej pozycji. Zaczęłam żałować, że wyszłam.

- Przepraszam, ale moglibyście być trochę ciszej? - pytam najmilej jak potrafię.

Przez moje ciało przechodzi dreszcz, a na mojej skórze pojawia się gęsia skórka.

- Przeszkadza ci coś? - po chwili odzywa się mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Mogę dostrzec jego kruczoczarne włosy oraz delikatny zarost na oliwkowej skórze.

Zauważam, że szatyn z lokami wpatruje się we mnie z przymrużonymi oczami.

- N-nie - zająkałam się. Nie przeszkadzały mi ich wrzaski? Raczej na odwrót. - Właściwie, to tak - prostuję się. - Rano wstaję na zajęcia, a niestety wasza kłótnia mnie obudziła.

Jestem dumna z tego, że postawiłam się w swojej obronie. W końcu po coś poszłam na to prawo.

Dwójka wymienia się ze sobą spojrzeniami, po czym wzrok obydwu spada na mnie. Mulat robi dwa duże kroki w przód stając niebezpiecznie blisko mnie. Tak blisko, że moje plecy stykają się z zimną ścianą, a ja czuję jego oddech na mojej twarzy.

- Co słyszałaś? - pyta przez zaciśnięte zęby.

Łzy formują się w kącikach moich oczu. Przerażenie bierze górę i przełykam głośno ślinę. Przysięgam na Boga, że gdybym tylko znała jakąś modlitwę, modliłabym się teraz jak szalona.

- Nic - mówię prawdę przekręcając głowę w bok, abym nie musiała patrzeć z oczy chłopaka.

- Nie kłam! - uderza agresywnie pięścią w ścianę, kilka centymetrów obok mojej głowy. Czuję od niego mocny zapach tytoniu i alkoholu.

- Zayn, przestań - słyszę głęboki głos drugiego chłopaka, który spotyka się z prychnięciem i kompletnym brakiem reakcji ze strony Zayn'a. Mężczyzna przyciska mnie do ściany, a ja próbuję krzyczeć.

Chwilę później mój napastnik zostaje ode mnie odciągnięty i popchnięty na podłogę.

Z trudem łapię oddech i lekko szlocham.

- Kurwa, Styles - spluwa mulat, kiedy podnosi sie z płytek.

Jestem tak zaaferowana tym, co się właśnie dzieje, że nawet nie myślę o ucieczce. Moja ciekawość jak zwykle wygrywa.

Stoję jak zamurowana.

- Albo wyjdziesz z tego bloku, albo dzwonię na policję - grożę mężczyźnie, kiedy widzę, że znowu sie do mnie zbliża.

- Spierdalaj, bo będziemy mieć jeszcze większe kłopoty - szatyn zwraca się do swojego kolegi.

Rozgorączkowana całą sytuacją nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wymieniam ostatnie, dosyć nienawistne spojrzenie z zielonookim i wracam do swojego mieszkania.

❁ ❁ ❁

- I co, pani pilna uczennico - Violet szturcha mnie po wyjściu z sali. - Jak ci poszło?

Mieliśmy za sobą już pierwszy test, który szczerze mówiąc, poszedł mi całkie nieźle.

- Dobrze - uśmiecham się. - A tobie?

- Byłoby lepiej, gdybyś ze mną wczoraj poszła na imprezę - blondynka świergota. Otwieram szerzej oczy, nie będąc pewna, czy dobrze ją usłyszałam.

- Jednak poszłaś? - pytam się.

- Tak, ale tylko na chwilę. Przy okazji, wiesz, Niall tam jechał - tłumaczy się. - Dużo straciłaś, było pełno osób.

- Mogłam iść - mówię szczerze, przypominając sobie sytuację z nocy. Pewnie gdybym była na imprezie, byłabym tak zmęczona, że nie obudziłby mnie nawet koniec świata.

- Mogłaś - Violet przyśpiesza kroku chcąc być pierwsza przed automatem z napojami. - Ale nie martw się, jak chcesz, możesz dzisiaj u mnie nocować - proponuje. - Zapraszam kilka moich starych koleżanek.

Propozycja Violet brzmi jakby była zesłana z nieba. Nie opowiedziałam jej o dzisiejszym incydencie; nie miałam zamiaru. Jeszcze pomyśli, że mieszkam w jakiejś ruderze. Szczerze, to sama zaczynam tak myśleć.

W każdym razie, nie byłam zbyt chętna spędzać kolejną noc w moim mieszkaniu przed zakupem dodatkowego zamku oraz dobrych zatyczek do uszu.

- Chętnie skorzystam - uśmiecham się do niej.

- To dobrze. Jak ten idiota skończy zajęcia to zabierzemy się z nim do mojego domu - Violet mówi o swoim bracie, na co ja delikatnie się śmieje.

Jako jedynaczka, nigdy nie doświadczyłam tego zaszczytu, jakim jest posiadanie rodzeństwa, ale zawsze dziwiłam się, dlaczego bracia i siostry tak się nie lubią. Pewnie swój udział ma tutaj zazdrość oraz zmęczenie się sobą nawzajem.

Wrzucam do automatu drobniaki i naciskam przycisk. Kiedy schylam się, aby wziąć butelkę wody, czekającą na mnie w maszynie, czuję na sobie czyjś wzrok. Prostuję się i rozglądam po stołówce, kiedy moje oczy spotykają brązowe tęczówki, wpatrujące się we mnie.

Przysięgam, o mało co nie udławiłam się śliną.

Z łomoczącym w mojej piersi sercem, obracam się i nerwowo szukam jakiejkolwiek czynności, którą mogłabym się zająć.

Violet szybko zauważa moje zachowanie i pyta się mnie, co jest nie tak.

Bardzo dużo rzeczy jest nie tak.

- Kto to jest? - dyskretnie kiwam głową w kierunku mulata, który teraz rozmawia z kimś.

- Oh - rumieni się. - To jest Zayn Malik. Jest na ostatnim roku, mój brat go zna - westchnęła. - Podoba ci się?

Tak, pewnie by mi się podobał, gdybym nie miała z nim wcześniej styczności.

- Nie - rzucam z obrzydzeniem w głosie.

- Dziwna jesteś - Violet wzrusza ramionami.

Około siedemnastej Niall kończy zajęcia. Idziemy za nim do jego samochodu, nie wygląda na zadowolonego.

- Co cię ugryzło? - Violet mówi zdziwionym tonem do blondyna.

Ja również jestem zdziwiona skwaszoną miną Niall'a. Wczoraj był zupełnie inny. Zresztą z opowiadań jego siostry wiem, że nie może przez chwilę usiedzieć bez uśmiechu na ustach.

Przez chwilę nawet przeszło mi przez myśl, że chłopak nie jest zadowolony z faktu, że będe nocować w jego domu. Nie wiem dlaczego miałoby tak być, jednak nie odpowiadam w stu procentach za to, co mój umysł produkuje.

- Nic, muszę gdzieś po drodzę podjechać - odpowiada wsiadając na miejsce kierowcy.

- Nie zapomnij podjechać po Kate - Violet przypomina mu, a po chwili opowiada mi o wspomnianej Kate.

Z wywodów Violet wywnioskowałam, że Kate to niska, krągła brunetka o niebieskich oczach. Zabawna, pewna siebie i przyjacielska. Czyli same pozytywne cechy. Dziewczyna zna ją od ponad dziesięciu lat.

Kiedy blondynka po kolei wymienia mi swoich znajomych z dzieciństwa, zaczynam myśleć o swoich. O Brandonie, Milly i Claire. Była z nas nierozłączna paczka już od gimnazjum. Niestety, dwa lata temu Milly i Claire miały wypadek samochodowy razem z rodzicami. Zginęli na miejscu, a ja razem z Brandonem przez długi czas nie mogłam sie pozbierać. Chłopak zaczął popadać w poważną depresję, aż w końcu jego rodzina zdecydowała się go wysłać na terapię. Od kilku miesięcy nie mam z nim kontaktu, chociaż oddałabym wszystko, żeby znowu z nim porozmawiać. Oddałabym wszystko, żeby znowu mieć przy sobie moje dwie, kochane szatynki, które traktowałam jak siostry.

Pociągam nosem na wspomnienia z ubiegłych lat i mrugam szybko, żeby powstrzymać się przed uronieniem kilku łez.

Parkujemy przed dużym budynkiem z szyldem z napisem 'siłownia'. Niall wyskakuje z auta z jakąś paczką w ręce i truchtem wbiega do środka obiektu.

Violet przegląda gazetę, a ja wpatruję się w szybę i patrzę na uliczki Birmingham. Nie lubię dużych miast, ale na szczęście nasza uczelnia jest na przedmieściach, więc jest cicho i spokojnie.

Podnoszę głowę słysząc śmiech blondyna. Czwórka chłopaków wychodzi z budynku i po chwili rozchodzą się w innych kierunkach. Marszczę brwi, kiedy dostrzegam charakterystyczne, brązowe loki. Mężczyzna obraca się i przez ułamek sekundy jestem pewna, że to mój sąsiad. Czuję narastający we mnie gniew. Mam nadzieję, że to był tylko zbieg okoliczności, i nie będę go codziennie widywać oprócz klatki schodowej.

- Niall - mówię szybko, kiedy blondyn wsiada do samochodu. - Znasz tego człowieka? - przybliżam się do niego i wskazuję palcem na odchodzącego chłopaka, który zresztą zaraz wsiada do bardzo ładnego Range Rover'a. Unoszę brwi.

- Tak - Horan odwraca się gwałtownie w moim kierunku. Violet także wydaje się być wytrącona z równowagi. - Niepokoi mnie, skąd ty go znasz - chłopak nerwowo się zaśmiał.

- Właściwie, nie znam go - tłumaczę, a jego mina wraca do normalności. - Jest moim sąsiadem - wzdycham.

Violet odwraca się do tyłu na swoim siedzeniu i robi wielkie oczy.

- Nie pierdol, proszę cię - kręci głową z niedowierzeniem. Nie rozumiem ich reakcji.

Skrępowana cofam się do tyłu i siadam w wygodnej pozycji.

- Mówię prawdę - wzruszam ramionami nie bardzo wiedząc, jak zareagować. Chciałam się dowiedzieć więcej o tym mężczyźnie.

- Lily, po prostu nie zwracaj na niego uwagi - Niall próbuje mnie przekonać, a tym samym dać do zrozumienia, abym więcej nie pytała o szatyna.

- Ok - odpowiadam krótko i wyjmuję telefon. Violet robi to samo.

Po chwili słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości i dziwię się, ponieważ jest to wiadomość od blondynki, która siedzi przede mną w samochodzie.

"Nie pytaj się przy Niall'u o Styles'a. Opowiem ci wszystko jak dojedziemy do domu."

Violet obraca się do mnie i puszcza oko.

Ta sytuacja powoli zaczyna mnie przerastać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz